Forum Theatre of Tragedy
Polskie Forum Theatre of Tragedy
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Iron Maiden - A Matter Of Life And Death

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Theatre of Tragedy Strona Główna -> Muzyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
soulburner
Administrator



Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 455
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tomaszów Mazowiecki

PostWysłany: Czw 14:29, 24 Sie 2006    Temat postu: Iron Maiden - A Matter Of Life And Death

Nowy album Iron Maiden już w "kioskach" Wink

Niestety, nie miałem jeszcze możliwości zapoznania się z nowym materiałem (pierw trza do domu z pracy wrócić, poczekam sobie jeszcze 2 godzinki Very Happy), ale cieszę się jak dziecko i szlag mnie trafia z powodu tego oczekiwania Very Happy

Czy ktoś już słyszał nowy materiał (pomijając Benjamina i dwa kawałki z oficjalnej, ze względu na tragiczną jakość Wink)? Jakie wrażenia?

Dziś wieczorem wyedytuję tegoż posta dodając swoją recenzję Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ivanhoe




Dołączył: 05 Mar 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sprzed monitora

PostWysłany: Pią 10:01, 25 Sie 2006    Temat postu:

Na razie nie kupuję tej płyty bo wolę nowe wydawnictwa Blind Guardian i Voivod. Ale w połowie września powinienem mieć fundusze i wtedy zobaczę co tam Maidenki wykombinowały.
Benjamin nie zrobił na mnie wrażenia, innych kawałków nie słyszałem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soulburner
Administrator



Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 455
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tomaszów Mazowiecki

PostWysłany: Pią 11:30, 25 Sie 2006    Temat postu:

Słyszałem już nowy Iron Maiden i... jestem w głębokim szoku, moje życie już nigdy nie będzie takie, jak dawniej Razz

Benjamin jest dobrym utworem, ale w porównaniu z pozostałymi wypada blado, przynajmniej w kwestii progresywności. Czasami miałem wrażenie, że słucham Dream Theater (część instrumentalna "The Legacy") Razz

Jak na razie najsłabszymi utworami są: Benjamin (ale to pewnie dlatego, że nie mogłem się powstrzymać i słuchałem go przed premierą do us*ania Razz) i Different World (utwór ogólnie dobry, wpadający w ucho i siedzący w głowie przed długi czas, ale nie pasuje do reszty albumu - po prostu dobry otwieracz na koncerty i zacny drugi singiel, który ma szanse trafić do radia).

Największe wrażenie robią:
"For The Greater Good Of God" - klimat żywcem wyjęty z The X Factor, Steve pokazuje, że nadal potrafi grać na basie Wink Cudowny wstęp i fajnie śpiewane "foor the greater good... OF GOD". Także ciekawy tekst.

"Out of the Shadows" - utwór absolutnie niemaidenowy, zaczyna się dość agresywnie, ale zaraz zwalnia i staje się półakustyczną balladą, coś jak "Children of the Damned". Refren kojarzy się z "Tears of the Dragon" Dickinsona. Cudowne, delikatne solówki.

"The Legacy" - to po prostu zabija. Klimat utworu jest niesamowity, całkowicie niemaidenowy, długi akustyczny wstęp, fajnie komponująca się przesterowana gitara z lekkim delay'em... Część instrumentalna w połowie kojarząca się z Dream Theater i piękne zakończenie płyty.

"The Pilgrim" - utwór dość mało progresywny, chyba najbardziej maidenowy. Dickinson śpiewa podobnie jak w "Power of the Sun" z ostatniej solowej płyty (ale nie chodzi o to, że podobna melodia, ale o styl śpiewania). Piękna wstawka orientalna, aż ciary chodzą po plecach Wink A, no i fajny wstęp na perkusji.


To na razie tyle, bardziej szczegółowo o utworach będę w stanie powiedzieć za kilka dni, a także opisać wrażenia z pozostałych utworów.

Płyta jest dość ciężka w odbiorze, utwory są na tyle złożone, że po jednokrotnym przesłuchaniu nie sposób ich ogarnąć i na pewno potrzeba będzie wieeelu przesłuchań, aby wczuć się w kompozycje i wyrobić sobie o nich zdanie.
Raczej nie ma wypełniaczy - wszystkie utwory trzymają podobny poziom.

Brzmienie albumu - chyba faktycznie najlepsze brzmienie w historii zespołu! Wszystkie instrumenty mają swoje miejsce, solówki czy klawisze nie wyciszają pozostałych instrumentów. We wszystkich utworach w końcu słychać bas Harris'a (na Brave New World i szczególnie Dance of Death bas niknął pod ścianą gitar) i jego specyficzne "brziąk, brzium, brziąk" Very Happy
Klawiszy nie jest zbyt wiele, znów są głównie symfoniczne (wolałbym coś w stylu 7th Son), ale na znajdują się tam, gdzie powinny być.

Bruce Dickinson także daje radę - na Dance of Death słychać było, że bardzo się męczy i często nie trafia w zamierzoną tonację. W niedawnym wywiadzie przyznał się, że był wtedy przeziębiony Wink Zdecydowanie lepiej jego głos brzmi na żywo, np. na koncertówce "Death on the Road". Na nowym albumie głos Kutasińskiego brzmi bardzo dobrze, chociaż czasami irytują jego wysokie rejestry, które już nie brzmią jak dawniej. Czasami także jego głos zdaje się niknąć pośród gitar ("Brighter Than a Thousand Suns" - swoją drogą rewelacyjny utwór).

Na dzień dzisiejszy nie wystawiam oceny. Za jakiś tydzień dwa popełnię recenzję, ale żadne słowa nie mogą opisać tego, co się na tej płycie dzieje - po prostu trzeba usłyszeć Smile

Acha, ze względu na progresywność materiału (nie jest to Yes, czy Dream Theater, ale jednak progresywność jest i temu nie da się zaprzeczyć) i początkową nieprzystępność utworów, wielu fanów może odwrócić się od zespołu i będziemy często widzieć na forach i w recenzjach teksty w stylu "Iron Maiden się skończyło, to już nie jest ten sam zespół" - ale właśnie o to chodzi!
Osoby, które zarzucały Iron Maiden granie ciągle tak samo (z czym się nie zgadzam całkowicie) będą miały teraz ciężki orzech do zgryzienia Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Charism




Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Huta. (Kraków)

PostWysłany: Pią 18:53, 25 Sie 2006    Temat postu:

NIe lubie muzyki progresywnej. NIe podchodzi mi ten album nijak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Absol




Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paryż Północy

PostWysłany: Śro 17:57, 30 Sie 2006    Temat postu:

Jesli chodzi o muzyke progresywna to jedyny album jaki lubie to Animals Pink Floydow. Uwielbiam go. A IM to nie moja bajka(pewno sie nie znam Rolling Eyes )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ivanhoe




Dołączył: 05 Mar 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sprzed monitora

PostWysłany: Czw 23:44, 14 Gru 2006    Temat postu:

ę. Po pierwszych przesłuchaniach podobają mi się For The Greater Good Of God (genialny kawałek!!!), Different World i Reincarnation (1000 x lepiej niż w tej wersji z YouTube). Reszta jakoś niespecjalnie wchodzi. Nie lubię tych schematycznych wstępów - chodzi mi tu o rzępolenie basowe Harrisa, które słychać w większości utworów, Dickinson mnie niesamowicie drażni gdy wchodzi na wysokie rejestry, brzmi jakoś sztucznie i nienaturalnie, ale i tak wypada lepiej niż na bootlegach. Z pewnością jest to zabieg "polerowania" głosu podczas produkcji płyty. Pod względem muzycznym jest to najlepsza plyta Maiden od kilkunastu lat, chociaż niektóre solówki (Different World, Reincarnation) powalają schematycznością i nudą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soulburner
Administrator



Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 455
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tomaszów Mazowiecki

PostWysłany: Pią 21:14, 15 Gru 2006    Temat postu:

Zgadzam się po części z Tobą, szczególnie w kwestii solówek, które jakoś specjalnie w pamięci nie pozostają. Praktycznie jednymi, naprawdę dobrymi solówkami są - "The Reincarnation of Benjamin Breeg" Dave'a Murray'a oraz pierwsze solo w "Lord of Light", które popełnił Adrian Smith.

Same utwory są bardzo fajne - niektórym przeszkadza brak przebojowości i tzw. rockerów, ale mi to akurat odpowiada Wink

Co do schematycznych wstępów do większości utworów - myślę, że odkąd zaczęli to stosować, czyli od 1995 roku, należałoby się do tego przyzwyczaić Wink
O ile na Dance of Death wstępy Harris'a były niemal takie same (odkąd popełnił The Clansman ciągle powtarza ten motyw), to na AMOLAD są już nieco inne - wstęp do For The Greater Good Of God przywodzi na myśl The X Factor, gdzie bas Harris'a grał pierwsze skrzypce Wink

Odnośnie wokalu Dickinsona - od Dance of Death strasznie się mejdenom spodobało nagrywanie albumów na żywo. Wchodzą do studia, Dickinson zamyka się w budce z mikrofonem, grają utwór, wychodzą, Kevin miksuje, Harris nadzoruje, wysłuchują efekt końcowy - finito.
Chcą za wszelką cenę uchwycić w studiu styl grania na żywo, co moim zdaniem jest błędnym założeniem - album studyjny ma brzmieć studyjnie. O ile sam zespół gra rewelacyjnie bezpośrednio na żywo, to Dickinson nie wyrabia.

Jak na swój wiek i tak jego głos jest całkiem zacny. Na "Brave New World", gdzie zespół grał na żywo, a Dickinson pieczołowicie dopracowywał swoje wokale (dogrywając niektóre partie, poprawiając je itd.) brzmi fantastycznie.
Na Dance of Death brzmi tragicznie. Na AMOLAD jego wokal mógłby brzmieć cudownie - wystarczy posłuchać jego solowego "Tyranny of Souls", aby mieć pojęcie na co go stać.

Rzadko który wokalista potrafi w pełni odwzorować studyjną jakość głosu na żywo. Owszem, dobrego wokalistę właśnie po tym się poznaje - że na żywo śpiewa niemal tak, jak na albumie. Ale nawet taki James LaBrie na koncertach nie brzmi do końca tak dobrze jak w studiu.


Mam nadzieję, że po albumie A Matter Of Life And Death zmieni się:
a) podejście producentów muzycznych do procesu masteringu albumu - AMOLAD nie zostało poddane kompresji, przez co brzmi milion razy lepiej od Dance of Death. Materiał nie został także poddany poszerzaniu separacji stereo, akurat na tym mógł trochę zyskać. Mam nadzieję, że producenci przestaną ruinować muzykę stosując ekstremalną kompresję i będzie mniej kwiatków typu Rush, czy tragiczna Arena "Contagion" (gdzie np. akustyczne gitary po prostu się przyciszają na sekundę przed wejściem wokalisty).

b) Dickinson bardziej przyłoży się do nagrywania wokalu Wink

Jeszcze słówko o dyspozycji głosowej pana Kutasińskiego - na żywo i tak brzmi _kolosalnie_ lepiej niż niejaka Amy Lee z Evanescence, której jęki na koncertach przypominają odgłosy godowe delfinów Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Theatre of Tragedy Strona Główna -> Muzyka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin